Echoes of Wisdom: Wreszcie doświadcz gry jako Zelda

Echoes of Wisdom: Wreszcie doświadcz gry jako Zelda

Kiedy Nintendo wywołało szok w społeczności graczy, ujawniając zupełnie nowy tytuł Legend of Zelda z czasem realizacji krótszym niż trzy miesiące, nie mogłem powstrzymać się od krzyku z ekscytacji. Objawienie było jeszcze bardziej ekscytujące, gdy stało się jasne, że ta nowa odsłona spełni od dawna żywione pragnienie fanów: szansę na grę samą Zeldą. Krzyczałem i być może popłynęły łzy.

Fani zareagowali natychmiast, a w ciągu kilku godzin platformy społecznościowe zalała fala pięknych fanartów świętujących Zeldę. Surrealistyczna natura tego marzenia, które tak szybko się spełniło, była przytłaczająca.

Początkowo zakładałem, że dreszczyk emocji osłabnie, gdy zagłębię się w Echoes of Wisdom. Jednak to uczucie ekscytacji pozostaje niesłabnące. Być może dlatego, że jestem zagorzałym fanem serii, a może rozgrywka jest tak wyjątkowa, że ​​nieustannie przypomina, że ​​to nie jest typowa gra Zelda. Nawet po kilku tygodniach gry wciąż napotykam momenty, które sprawiają wrażenie, jakby mała dziewczynka rozpakowywała swoją najbardziej wymarzoną zabawkę w poranek Bożego Narodzenia.

Nadal zdarzają mi się chwile niedowierzania i myślenia: „Wow, naprawdę jestem Zeldą!”

Czym byłaby Zelda bez miecza?

The Legend of Zelda: Echoes of Wisdom nie zmienia po prostu modeli postaci. Nie chodzi tylko o zamianę perspektyw i granie w znane scenariusze Zeldy, ale zamiast tego oferuje zupełnie wyjątkowe wrażenia z rozgrywki, jakich nie było w żadnej poprzedniej odsłonie serii.

Tradycyjnie istota The Legend of Zelda krążyła wokół Linka władającego mieczem. Kiedyś wyrażałem swoją miłość do Zeldy na podstawie niezrównanego dreszczyku emocji, jaki odczuwałem dzięki namacalnym sprzężeniom zwrotnym uderzeń miecza Linka, które miały dla mnie szczególne miejsce w grach. Choć w pewnym stopniu tak jest, seria ewoluowała, szczególnie w Breath of the Wild i dalej w Tears of the Kingdom, gdzie zauważalnie odeszła od tej rozgrywki skoncentrowanej na mieczach.

W BotW i TotK miecz nadal odgrywał kluczową rolę w walce, działając jako niezawodna ostateczność, gdy inne taktyki się wyczerpały. Mimo to dostępnych było mnóstwo innowacyjnych strategii, które często przyćmiewały potrzebę uciekania się do miecza.

W Echoes of Wisdom miecz jest jednak niemal całkowicie nieobecny. Podczas gdy Zelda może chwilowo przyjąć styl walki Linka, ta odsłona oznacza historyczną zmianę; miecz nie jest już centralnym elementem rozgrywki. Zamiast tego pierwszeństwo ma różdżka, tworząca wspaniałe połączenie z postacią Zeldy i sprawiająca, że ​​jestem nieustannie zdumiony możliwością zaangażowania się w tę rozgrywkę.

Poczuj dreszczyk emocji związany z grą jako Zelda

Grafika postaci Zeldy w The Legend of Zelda: Echoes of Wisdom
(Nintendo)

Jak wielu fanów wie, Triforce składa się z trzech komponentów: Triforce of Power, Wisdom i Courage. Każdy element jest powiązany z kluczowymi postaciami — Ganon/Ganondorf jest związany z mocą, Zelda z mądrością, a Link z odwagą.

Z tej perspektywy widać, dlaczego poprzednie tytuły Legend of Zelda skupiały się głównie na walce; bohater władający mieczem, taki jak Link, naturalnie pasuje do roli Triforce of Courage. Ale co oznacza ucieleśnienie mądrości w walce? Wygląda na to, że Grezzo, studio Nintendo stojące za Echoes of Wisdom, głęboko się nad tym zastanowiło i szczerze podziwiam ich podejście.

Choć początkowo pragnąłem, aby Zelda wymachiwała mieczem, moje doświadczenia z grą zmieniły moje postrzeganie — być może to nie jest postać, którą Nintendo rozwijało przez ponad trzydzieści lat. Link jest stworzony do miecza; Zelda góruje inteligencją, kreatywnie wykorzystując otoczenie — jak budowanie mostów z łóżek i strategiczne drzemki. To prawdziwa rola nosiciela Triforce of Wisdom — skupianie się bardziej na strategii niż na czystej walce.

Ta zmiana radykalnie redefiniuje konwencje, które kojarzymy z serią Legend of Zelda, reprezentując zarówno eksperyment pełen przygód, jak i znaczne ryzyko. Zdecydowanie zdarzają się chwile, kiedy pragnę tej akcji z wymachiwaniem mieczem zamiast przewodzenia unikalnej drużynie taktycznej. Jednak to właśnie ta nowość sprawia, że ​​jestem nieustannie zaskoczony i oczarowany grą. Po kilku godzinach wciąż łapię się na myśleniu: „O mój Boże, to naprawdę się dzieje, gram jako Zelda!” I to jest coś, co naprawdę cenię dla nas wszystkich.

Źródło

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *