Recenzja Monarch: Legacy of Monsters, odcinek 2 – Kurt Russell debiutuje jako potwór

Odcinek 2, będący spinoffem Godzilli, Monarch: Legacy of Monsters, jest już dostępny w streamingu, a jeśli wydawało Ci się, że pierwsza część przeskakiwała w czasie zbyt często, ta kontynuacja jest jeszcze bardziej niekonsekwentna.

Pierwszy odcinek Monarch: Legacy of Monsters – zatytułowany „Aftermath” i zrecenzowany tutaj – przeniesiony w czasie. Zatem wątki rozgrywały się przez wiele dziesięcioleci, gdy poznaliśmy historię podejrzanej organizacji Monarch i jej powiązań z tytanami, którzy się ścierają.

Jednak główny wątek skupiał się na Lee (Wyatt Russell), Keiko (Mari Yamamoto) i Billu (Anders Holm) prowadzących śledztwo w sprawie MUTO w latach pięćdziesiątych. Podczas gdy Cate (Anna Sawai) i Kentaro (Ren Watabe) odkrywają, że mają tego samego ojca, zbadaj jego życie – i powiązania z Monarch – w 2015 roku.

Skoki w czasie czasami przyprawiały o ból kręgosłupa szyjnego, ale wyraźnie zarysowywały się ważne historie, a niektóre z nich opłaciły się w potworny sposób pod koniec odcinka. Wprowadzenie do odcinka 2, zatytułowanego „Odloty”.

Początki monarchy

Zamiast sami dokonywać tych przeskoków w czasie, podzielimy narracje, zaczynając od lat pięćdziesiątych XX wieku, kiedy żołnierz Lee Shaw otrzymuje reprymendę za walkę z tyranami w armii amerykańskiej. Następnie powierzono mu zadanie ochrony i obserwacji japońskiego naukowca.

Spotyka Keiko w porcie w Manili i myśli, że nie może zostać lekarzem, bo nie jest mężczyzną. Z którym Keiko początkowo biegnie, ładnie rozpoczynając zabawę w tę i z powrotem. Potem w dżungli wpadają na Billa, kryptozoologa, który w nieco dramatyczny sposób „poluje na prawdę”.

Keiko i Billa natychmiast nawiązuje więź dzięki lokalnym opowieściom o gigantycznych, ziejących ogniem smokach – co ma sens, gdy para ostatecznie się pobiera. Wysyłają porywczego Shawa, zanim natkną się na gigantyczny statek. Szybko staje się jasne, że Bill ma powiązanie z ludźmi – i obiektami – na pokładzie.

Wszystko w porządku, choć trochę brakuje mu dramatycznego napięcia. To się jednak zmienia, gdy przeszukują łódź, ponieważ na ścianach znajduje się materia organiczna, a marynarze owinięci są tym samym materiałem. Zanim zdążą odejść, pojawia się gigantyczny pazur, podobnie jak Lee Shaw, który stara się je uratować, zanim wpadną w szpony czegoś, co wygląda jak… gigantyczny smok.

Ponowne pojawienie się starego przyjaciela

Sceny te są przerywane, gdy Cate i Kentaro przełączają się między kłótnią a współpracą, próbując zrozumieć, kim był ich ojciec, co zrobił i jaki teraz mają do niego stosunek.

Cate wpada w kłopoty w postaci „Tima” z Monarch, który ją śledzi, porywa i żąda pokazania znalezionych plików. Udaje jej się jednak uciec, a te akta prowadzą Cate, Kentaro i elitarną hakerkę May do domu opieki, w którym przetrzymywany jest Lee Shaw.

Ta scena daje nam pierwsze spojrzenie na jeden z głównych wątków Monarch: Legacy of Monsters, w którym Kurt Russell gra starszą wersję postaci granej przez jego prawdziwego syna, Wyatta. Wspaniale jest widzieć, jakie elementy biznesu wykorzystują obaj aktorzy, aby nawiązać kontakt między dwoma Leesami.

Podobnie widzieliśmy, jak młody Shaw zachowywał się jak indywidualista w latach pięćdziesiątych, a tutaj widzimy, jak stary Shaw robi to samo, odcinając plakietkę zabezpieczającą na kostce i zmuszając swoich nowych przyjaciół do ucieczki…

Monarch: Dziedzictwo Potworów, odcinek 2, ocena: 3/5

Monarch: Legacy of Monsters nadal sprawia wrażenie, jakby w drugim odcinku stąpało po wodzie, ponownie przedstawiając postacie, które widzowie poznali w pierwszym odcinku. I zadając jeszcze więcej tajemnic, które, miejmy nadzieję, zaprocentują w miarę postępu akcji.

Ale – pomijając Godzillę i resztę MUTO – Kurt Russell jest główną postacią w zespole, więc ulgą jest, że w końcu dołączył do akcji. Jesteśmy gotowi, aby zobaczyć, jak jeden z najbardziej charyzmatycznych bohaterów kina walczy z bandą ogromnych potworów.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *